Zaczynamy piąty piątkowy, wirtualny spacer z Jadwigą i bohaterami jej książek!
Jadwiga Grzesiak, lokalna pisarka, zaprasza do wspólnego poznawania Bychawy z perspektywy postaci literackich, odkrywając magiczne zakątki, które stały się źródłem inspiracji dla jej twórczości. Przygotujcie się na nietuzinkową podróż po naszym małym centrum świata, gdzie literatura splata się z rzeczywistością!
Choć spacery te mają charakter wirtualny, pragniemy zachęcić wszystkich do osobistych odwiedzin prezentowanych miejsc i doświadczania ich w prawdziwym życiu. Poczujcie magię Bychawy na własnej skórze!
W dzisiejszej części – ,,W romantycznej scenerii przeszłość wraca jak za dotknięciem różdżki” – otworzymy księgę przeszłości, wypełnioną stronnicami wspomnień, które tańczą w sercu autorki…
opracowanie tekstu i fotografie: Karolina Raganowicz
Fragment książki:
Rozmowa tak wciągnęła obie panie, że spacerowały, nie uzgadniając trasy. Minęły piękny, zabytkowy kościół z zabytkową, drewnianą dzwonnicą i zatrzymały się dopiero na malowniczym mostku w uroczej scenerii Podzamcza. Pluszcząca rzeka zachęcała do zwilżenia ust, więc, jak na komendę, wyjęły butelki z wodą. Już nawodnione zeszły z mostku i znalazły się na dróżce prowadzącej do Baru u Saszy. Tu usiadły sobie przy oknie, a właściwie przeszklonej ścianie z widokiem na zalew i ruiny zamku.
Zamilkły, patrzyły.
Izabella pomyślała, że to jest jej pożegnanie z tym miejscem i taką, paradoksalnie, miała nadzieję. Niby pożegnanie, ale radosne, bo uskrzydlała ją perspektywa spotkania z mężem. Spotkanie, powitanie, radość, szczęście.
,,Może tak się stanie”.
Twarz jej towarzyszki nie była tak pogodna. Kobieta była jakaś zatroskana, zamyślona.
– Ciągle szukam uzasadnienia faktu, że tu jestem, że powinnam tu być – zwierzała się.
– Jak to? – jej rozmówczyni nie rozumiała tych rozterek. – W Bychawie się urodziłaś, spędziłaś tu dzieciństwo i część młodości, a nawet przyczyniłaś się do powstania rezerwatu roślinności kserotermicznej.
– Zgadza się – przytaknęła Lila – mam tu dwie siostry. Wróciłam do siebie, będąc na emeryturze. Uzasadnienie, o którym wspomniałam, to chęć wydobycia z przeszłości jak najwięcej faktów i emocji związanych z osobą mojego nieżyjącego już ojca.
– Opowiedz – poprosiła Izabella swoją towarzyszkę Lilę.
Właśnie szef baru, Sasza, czyli Mariusz Sawicki przyniósł pyszne jedzenie: uwędzoną przez siebie rybę i sałatkę zrobioną przez żonę, Agnieszkę, według jej własnej receptury.
– Mariusz to mój dawny uczeń – Izabella przedstawiła szefa – uczyłam go pięć lat w technikum, siedział w pierwszej ławce, w rzędzie przy drzwiach – dodała, dziwiąc się, że pamięta tyle szczegółów z dalekiej przeszłości.
– Moja opowieść sięga znacznie dawniejszych czasów – Lila skosztowała ryby. – Pyszna. – Był rok 1917. Mój ojciec chodził pieszo, jak wiele innych dzieci, z Woli Gałęzowskiej do kościoła w Bychawie, gdzie proboszczem był charyzmatyczny ksiądz Antoni Kwiatkowski. Otóż poprosił on dzieci, aby, idąc do kościoła, każde z nich po drodze wzięło ze sobą leżący kamień. Z tych kamieni ułożono wokół kościoła w Bychawie kamień. Z tych kamieni ułożono wokół kościoła w Bychawie bruk i zlikwidowano w ten sposób dotkliwie odczuwane błoto.
Z błotem, ale już mniejszym, związana była druga opowieść Lili. Wstrząsająca.
Tymczasem panie, po dobrym jedzeniu, wyszły na przechadzkę. Zatrzymały się na małym molo i napawały widokiem wody zamkniętej jakby w dużej muszli brzegu z trzciną wodną, nenufarami i ptactwem. Poszły dalej i, ku ich radości, dotarły do wygodnego, nowego, pływającego pomostu.
Zdobycie wyspy na zalewie w tej sytuacji było przyjemnością. Usiadły na wyspie, na wygodnej ławeczce i znów pożerały wzrokiem bajeczne widoki.
Fragment pochodzi z książki ,,I wtedy wychodzi słońce”, która jest dostępna w bychawskich Delikatesach ,,Pod Zegarem” (ul. Piłsudskiego 33).
Najnowszą książkę Jadwigi Grzesiak – ,,Trzy wcielenia Wiktora Jahody” – można nabyć m.in. na stronach internetowych: Empiku, Świata Książki czy Gandalfa. Istnieje również wersja elektroniczna – e-book do nabycia na stronie internetowej Legimi.